Kilku panów z towarzystwa, w szytych na miarę garniturach, pewnych siebie, majętnych lubi się zabawić… Cudzym kosztem. Cyklicznie urządzają sobie kolacje, na które zapraszają gorszego sortu - ich zdaniem - przedstawicieli społeczeństwa. I o takiej kolacji opowiada Kolacja dla głupca Francisa Vebera. Ta kolacja to tak naprawdę konkurs: wygrywa go ten z dżentelmenów, który przyprowadzi najgłupszego nowego gościa, takiego, co mówi zabawnie, nożem i widelcem się poprawnie posługiwać nie potrafi... I zabawa trwa, ale nadchodzi dzień, w którym w wyniku kilku nieprzewidzianych sytuacji to moralnie wątpliwe przedsięwzięcie wymyka się spod kontroli: kolacja, wśród gości gorszego sortu - pracownik Urzędu Skarbowego i zapalony konstruktor budowli z zapałek, którego porzuciła żona. Wymarzony wprost obiekt do drwin i szyderstw. A tu nagle okazuje się, że rzeczywistość potrafi każdemu spłatać niezły dowcip i ofiarą absolutnie nieoczekiwanych komplikacji pada jeden z panów w garniturze na miarę.
Kolacja dla głupca znakomicie pokazuje, jak łatwo jest pomylić głupotę z piękną odmiennością. A podsumowaniem winien być cytat z Gogola: „Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!”.